Upss we did it again :/...no ale cóż dla Robbiego Williamsa
( tak on żyje- w przeciwieństwie do ROBINA Williamsa), trzeba było się
poświęcić, iść, zobaczyć, a przy okazji zakochać się bez opamiętania. Tym samym
relacja z koncertu została powierzona nam dziewczynom, może dlatego, że
mężczyźni mogli odnieść niepożądane wrażenie, że nie przyszli na koncert, tylko na wielką randkę w Kraków Arenie na
której, mogło by ich w ogóle nie być, bo liczył się tylko-ON, a może dlatego,
że mieliby się do czego przyczepić, a na to nie pozwolimy!
Godzina 21.00 i się zaczęło, długo nie trzeba było czekać by
przy pierwszych dźwiękach "Let me entertain you" wszyscy ci co
siedzieli to wstali, a ci co stali zaczęli skakać, jedynie w naszej głowie
pojawiło się pytanie czy śpiewać czy też może darować to swoim sąsiadom,
dylemat jakby sam się rozwiązał, gdy "śpiewać" zaczął pan stojący
obok, nie mający z tym żadnego problemu i zagłuszający swoim
"ślicznym" głosem samego Robbiego, a my razem z nim i jeszcze kilkoma
tysiącami innych osób. Jak zwykle, tak duże koncerty już na wstępie dostają
miano show, więc i w tym przypadku nie było inaczej. Artysta zgrabnie
przeprowadził nas przez całą swoją twórczość, dla nas miłym dopełnieniem i
powrotem do wspomnień sprzed dwóch miesięcy były dwa covery utworów Queen.
Robbie słynie z niesamowitego kontaktu z publicznością i
tego nie zabrakło również na krakowskiej arenie. Spojrzenie Williamsa wędrowało
po publiczności, lecz nieobojętnie, bo również nam udało się wymienić kilka
spojrzeń, a nawet potrzymać go przez chwilę za rękę.
Wielkim zaszczytem było również usłyszeć duet Robbiego z
jego ojcem Peterem. Panowie wykonali oszałamiająco utwór „Better Man”.
Trasa koncertowa „Let me entertain you” została pozbawiona
wybuchów konfetti i innych efektów specjalnych co jednak nie znaczy, że
pozostawiono ją bez wykorzystania nowoczesnych technologii, mimo wszystko
doświadczyliśmy klasycznej formy koncertowej w najbardziej profesjonalnym
wydaniu ze strony producentów i reżysera, oświetleniowców, dźwiękowców, ale
przede wszystkim muzyków oraz oczywiście samego Robbiego.
Na koniec pragniemy podkreślić, że bawiłyśmy się świetnie,
bez żadnego skrępowania wraz z kilkutysięcznym tłumem tańczyłyśmy i
śpiewałyśmy. Wszystko co wydarzyło się tego wieczoru- wraz z utworzeniem przez
nas wszystkich, gigantycznej polskiej flagi- było magiczne i pozostanie w
naszej pamięci na zawsze, a przynajmniej do kolejnego koncertu Robbiego
Williamsa na który już niecierpliwie czekamy;)